Przejdź do głównej zawartości

Świadek prawdy #11


       Nie wiedziałam, dokąd biec. Gdzie się udać. Które miejsce byłoby bezpieczne. Każda myśl wydawała się banalna, a miejsce schronienia pułapką. Biegłam po prostu przed siebie. Łzy spływały mi po twarzy sprawiając, że obraz, co chwila był zamazany.

       Zanim zdążyłam się zorientować trafiłam na plac, gdzie znajdowały się garaże. Nie byłam w stanie dalej biec. Nie miałam siły. Do tego ta cholerna kolka.

       Upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, co robić. Niby byłam wolna, bo nie siedziałam w tamtym pomieszczeniu. Niby mogłam wrócić do domu. Jednak wiedzieli o mnie zbyt wiele. Gdybym wróciła i tak bym spokoju nie zaznała. Pojawiliby się nie wiadomo skąd. Tak więc, żadne wyjście nie było dobre.

- Poddać się czy dalej uciekać?

       Mój oddech zaczął się wyrównywać. Serce zwalniało tempa. Wytarłam oczy i nos rękawem. Nie miałam ochoty już myśleć. To było zbyt wiele jak na mnie.

       Rozejrzałam się do okoła. Było tu cicho i pusto. Latarnie świeciły żółtym światłem. Obok garaży schodziło się schodkami w dół do zbiornika wodnego. Często siedzieli tam rybacy. Nie po to by łapać ryby. Tu ich nie było. Raczej żeby spokojnie napić się piwa i nie zostać przyłapanym przez stróży prawa.

       Zeszłam tam. Walały się tu puszki po piwie. Kopnęłam jedną z nich i usiadłam na ostatnim schodku. Księżyc odbijał się od tafli wody. Była pełnia. Wiatr zaczął przyjemnie powiewać. Uśmiechnęłam się mimo woli.

       Założyłam kaptur na głowę, gdy zaczęło mocniej wiać. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam na nich głowę. Po chwili zamknęłam oczy. Powieki były tak ciężkie, że gdy usłyszałam kroki nie miałam siły by je podnieść. Dopiero mocny kopniak sprawił, że się ocknęłam.

       Podniosłam wzrok, zobaczyłam dwóch młodych mężczyzn uśmiechających się do mnie.

- O co chodzi? – wydukałam na pół przytomnie.

- Żeby się dać złapać w takim miejscu. – powiedział i pokiwał przecząco głową jeden z nich.

       Wyciągnął rękę, złapał mnie za łokieć i zmusił do wstania.

- Chodź, szef chce ostatni raz sie z tobą zobaczyć.

       Drugi również mnie złapał, tak na wszelki wypadek gdyby przyszła mi do głowy ucieczka.

- Co? –pytałam nadal nie wiedząc, co się dzieje.

       Co się dziwić. Wybudzili mnie tak nagle ze snu, w który nie wiem, kiedy zapadłam, że nie zdawałam sobie sprawy, w jakiej kiepskiej sytuacji się znalazłam.

- Która godzina?

- Po co ci to wiedzieć? – spytał drugi. – Chcesz pamiętać godzinę swojej śmierci?

- Hę?

       Mężczyzna zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Odkręcił butelkę z wodą, którą trzymał w drugiej dłoni i chlusnął mi w twarz.

- Zwariowałeś idioto?! Co ty sobie myślisz?! – krzyczałam na niego, ale umilkłam, gdy zobaczyłam przed sobą ośmiu facetów, cztery czarne duże samochody i szefa tego całego gangu.

       Mężczyzna, który oblał mnie wodą, pchnął mnie teraz na ziemię tak, że upadłam przed szefem na kolana. Syknęłam z bólu.

- Nie ładnie tak uciekać. Wiesz, co cie teraz czeka? – spytał szef.

- No nie wiem, może naleśniki z czekoladą?

       Odgarnęłam przyklejające się do mokrej twarzy pojedyncze kosmyki włosów. Szef się zaśmiał.

- Widzę, że humor dopisuje.

- Nic złego nie zrobiłam. – Podniosłam wzrok na rozmówcę.

- Szkoda, że będę musiał cie zabić.

- Pójdziesz za to siedzieć!

- Nic takiego się nie stanie. Jestem dobry w manipulacji. Nie będzie świadków. No chyba, że ja zeznam, że popełniłaś samobójstwo... Wszystko zaczęło się od ucieczki z domu. Miałaś dosyć życia z nudnym mężem u boku. Dodatkowo stwierdzono u ciebie poważną depresje. Nie radziłaś sobie z problemami w pracy i postanowiłaś ze sobą skończyć.

- Ty draniu! – mówiąc to wstałam.

- Dodamy jeszcze napaść na imigranta ze skutkiem śmiertelnym...

- Co?!

- Nie przedłużajmy już. Zaraz zacznie świtać. Może zjawić się tutaj pełno nieproszonych gości. Marco, kończ.

Marco wyciągnął broń i odbezpieczył ją.

- Nie! – krzyknęłam. – Mogę ci pomóc!

- Mi? – zdziwił się szef.

- Tak.

- Teraz nie potrafisz pomóc sobie, a chcesz mi pomóc? – zaśmiał się. – Ciekawe w czym.

- Victor Mason.

- Skąd ty?

- Szef tutejszej policji. Może cie nie posadzą za moją śmierć, ale co powiedzą o trupie Angeli Evans?

- Nie musisz się o to martwić.

- Nie masz powodu, by się mścić na niewinnych ludziach. Wtedy to był wypadek. Zrozum to.

- O czym ty chrzanisz?

- O wypadku, w którym zginęła twoja żona i syn.

- Nie masz pojęcia, co się wtedy wydarzyło. – Wyciągnął ręce z kieszeni.

- Było ślisko. Samochód poruszał się zbyt szybko. Wpadł w poślizg i bum. – klasnęłam w dłonie.

- To nie był zwykły wypadek! – Kręcił głową.

- Ludzie tacy jak ty nie potrafią zrozumieć, że wypadki się zdarzają z przyczyn nie zawsze zależnych od nas i obwiniają wszystkich wokół.

- Chrzanisz! Wszystko przez tą farmaceutkę! To nie był zwykły wypadek! Gdyby ta blondyna była dobra w swoim fachu to nie wymyśliłaby leku, który zabija!

       Victor zaczął nerwowo krążyć między swoimi ludźmi.

- Skąd miała wiedzieć, że twoja żona... – urwałam w tym momencie, mój argument nagle przestał mieć sens.

- Miał to być zwykły lek na odporność... – zamilkł na chwilę i stanął. - Na początku wszystko było dobrze. Lek działał, ale później zaczynała zapominać, po co poszła do pokoju... Wtedy jak jechała, coś poszło nie tak... Wszystko przez ten lek! Musiała ta krowa zapłacić za to!

- Nie musiałeś jej zabijać! Masz takie dowody, że na drodze sądowej wygrałbyś tą sprawę.

- To nie takie proste. To wielka firma. Zaraz wszystko by zatuszowali.

- Mogę ci pomóc. Pracuje w radiu. Nagłośnimy sprawę, pójdziemy do sądu. W parsie będzie o tym huczeć...

       Szef zamilkł. Wydawało mi się, że się zaczął zastanawiać nad moimi słowami. Patrzył po twarzach swoich ludziach jakby chciał wyczytać z nich odpowiedź, jednak oni mieli kamienne twarze.

- Wystarczy! – krzyknął nagle tak, iż się wystraszyłam. – Skończmy to już. Stajesz się jak wrzód na tyłku!

- I będzie jeszcze gorzej! – zdenerwowałam się. – Będę cie nękać po śmierci! Nawiedzać!

- Szefie!

       Podbiegł jeden mężczyzna do szefa i zaczął mu coś mówić na ucho, gdy skończył wsiadł do samochodu.

- Zbierajcie się. W lesie będzie bezpieczniej. Felix, weź panią pod rękę i wsiadajcie do samochodu. Czas ruszać.

      Byłam trochę zdezorientowana. Nie wiedziałam, czemu tak nagle zmienili miejsce mojej śmierci. Ta zmiana była dla mnie gorsza. Tam już nie było odwrotu. Gdybym krzyczała, nikt by nie usłyszał. Brak kamer, brak świadków. Teoria szefa mogłaby zostać przyjęta, jako prawda. Nikt nie dociekałby, co tak naprawdę się stało. No, bo jak to nie uwierzyć szefowi policji?

      Felix chwycił mnie tak, że jęknęłam z bólu.

- Czemu oni zawsze tak robili?

       Zaczęłam rzucać pod jego adresem kąśliwe uwagi, ale zatkał mi usta. Wpakował mnie szybko do samochodu, a sam usiadł na miejscu kierowcy. Widać było, że wszyscy się śpieszyli. Zastanawiało mnie, dlaczego.

       Gdy szef miał zamiar wsiąść do samochodu dało się usłyszeć dźwięk mojego wybawienia – syreny policyjne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#22 Reakcja gif BTS, kiedy chcesz go pocałować

Witam!  Chociaż chciałoby się zaśpiewać "Fire~!", to niestety nie będzie to reakcja z ogniem. Słabo mi one wyszły za co przepraszam. Poprawię się... Kiedyś xD Dedykowane: JiminJessi J-HOPE Spędzałaś niedzielne popołudnie w salonie z Hobim choć każde z was robiło zupełnie coś innego. Ty czytałaś książkę, a raper robił sobie zdjęcia. Przy czym jego miny były takie urocze, że nie potrafiłaś skupić się na treści książki i uśmiechałaś się pod nosem. W końcu nie wytrzymałaś i musiałaś coś powiedzieć. - W takich momentach mam ochotę cie pocałować. Hoseok przestał robić zdjęcia i powoli przeniósł swój wzrok na ciebie. Przez chwilę zastanawiał się czy faktycznie mówisz do niego, ale widząc, że wokół nikogo nie ma uśmiechnął się. - Więc chodź i to zrób. Masz na to pięć sekund. Jeden... - zaczął odliczanie. Mimo iż od razu poderwałaś się z miejsca chłopak przyśpieszył tempo wypowiadanych liczb i gdy rzuciłaś się na niego było już zero. - Przegrałaś. Dostaniesz za to karę

#30 Reakcje gif BTS, kiedy nie masz humoru

Witajcie kochani!  Przepraszam Was za to opóźnienie, ale nie miałam, kiedy napisać tej reakcji dopiero wczoraj w nocy. Z tego co mi się wydaje, ta reakcja jest jedną z najdłuższych, ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca i się nie znudzicie :) Dedykowane: TaeKas

#42 Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz

Elo!  No szczerze mówiąc jestem w szoku. Dawno nie udało mi się napisać reakcji nie robiąc sobie przerwy. Poza tym wydaje mi się, że reakcje (niektóre) są długie, więc cieszę się, że mi się udało bez osiągania. Tylko jest jeden minus w tej sytuacji: znowu się nie wyrobiłam z terminem. Ale chyba już się do tego przyzwyczailiście, co? :P Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz  Taniec godowy xD  Dedykowane: Kookisio