Przejdź do głównej zawartości

Świadek prawdy 2 - rozdział 8


       Mężczyzna powoli zbliżał się w moją stronę. Bałam się tego co się zaraz stanie.

       - C-co tu... pan robi? - wydukałam ledwo słyszalnie. 

       On zatrzymał się i położył palec na ustach nakazując mi milczeć. Nie wiedziałam po co mam być cicho skoro w mieszkaniu i tak nikogo nie było, ale zastosowałam się do nakazu. 

       Gdy mężczyzna znowu zaczął się do mnie zbliżać pomyślałam, że muszę uciekać, bo może coś mi zrobić. W końcu osoba, która tak się maskuje nie ma dobrych zamiarów. 

       Spojrzałam na lewo, gdzie było trochę miejsca. Następnie przeniosłam wzrok na niego, który spojrzał za moim wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie i pokręcił głową bym tego nie robiła. Jednak nie miałam zamiaru go słuchać. Zebrałam się na odwagę i ruszyłam w stronę drzwi. 

       W połowie drogi mężczyzna przewrócił mnie na ziemię. Zaczęłam się wyrywać, ale on był zbyt silny. Klęknął przy mnie. Próbowałam go kopnąć. Nic to nie dawało. Zbliżył swoje duże dłonie do mojej szyji i zaczął dusić. Chwyciłam jego dłonie swoimi wbijając mu paznokcie w skórę. Napastnik syknął z niezadowolenia  jednak nie poluzował uścisku. 

       Usłyszałam męski głos wołający moje imię. Myślałam, że mam już jakieś omamy przed śmiercią. Zamknęłam oczy mając nadzieję na szybki koniec. Jednak zamiast tego poczułam jak wraca mi zdolność oddychania. Usłyszałam kolejne krzyki, uderzenia, walenia, tłoczone szkło i nie wiem co jeszcze, bo skupiłam się na swoim oddechu. Ciężko mi było złapać powietrze. 

       Otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. Zebrało mi się na kaszel, więc zaczęłam kaszleć długo i głośno. Tak, że mnie płuca zaczęły boleć. Nie zwróciłam nawet uwagi kiedy w mieszkaniu zrobiło się cicho. Po chwili koło mnie pojawił się Andy. 

       - Camilla?! Wszystko w porządku? Powinnaś jechać do szpitala! 

       Pokręciłam głową przecząco. Już mi powoli przechodziło. Wszystko wracało do normy. Tylko musiałam czegoś się napić. Wyszeptałam to Andy'emu, który bardzo szybko pojawił się że szklanką wody. 

       - Musimy zgłosić to na policję. - stwierdził, gdy skończyłam pić. 

       - Nie ma takiej potrzeby. 

       - I tak to zrobię. 

       Wstał z podłogi i wyszedł wyciągając telefon z kieszeni spodni. 

*~*~*~*

       Siedziałam w salonie na kanapie. Byłam roztrzęsiona tym co miało miejsce. Na samo wspomnienie przeszły mnie dreszcze. Policja już była w moim mieszkaniu i dokonywała oględzin. A jeden z funkcjonariuszy przesłuchiwał Andy'ego, który stał w korytarzu. Jego prawa dłoń krwawiła, a czoło miał obite. Czułam się za to winna. Głupio mi było. Z drugiej strony byłam mu wdzięczna za to co dla mnie zrobił. 

       Po chwili usłyszałam jak do domu ktoś wchodził. Wstałam z miejsca, aby zaspokoić moją ciekawość. Mina mi zrzędła, gdy zobaczyłam zespół Maddie, Patricka i Maddie. 

       - Detektyw Patrick Berkeley. - przedstawił się brunet. - Przejmuje dowodzenie. Proszę wszystko przekazać moim ludziom. 

       - Tak jest. - odezwał się mężczyzna spisujący wcześniej zeznania Andy'ego. Zaczął rozmawiać z Patrickiem. Przewróciłam oczami i powróciłam na wcześniejsze miejsce.Maddie podążyła za mną. 

       - Miałam źle przeczucia. Wszystko u ciebie ok? 

       -Tak. Co on tu robi? - spytałam. Oczywiście przyjaciółka wiedziała kogo miałam na myśli? 

       - To nie moja sprawka. Dowiedział się od ludzi z biura. Ja się z nimi spotkałam dopiero pod blokiem. 

       - Nie chce go widzieć. Nie chcę żeby to on prowadził tą sprawę. 

       Przyjaciółka westchnęła. Wiem, że zachowywałam się jak dziecko, ale naprawdę miałam dosyć towarzystwa tego faceta. 

       - Zaraz przyjdę. Zaniosę tylko zakupy do kuchni. 

       Wyszła a do salonu wszedł ten typ. 

       - Jeszcze nie składała pani zeznań. Musi pani powiedzieć co się wydarzyło. 

       Brunet zauważył, że nie kwapie się do rozmowy. Nawet nie uraczyłam go spojrzeniem. 

       - Usiądę, widzę, że trochę to potrwa. - jak postanowił tak zrobił, rozsiadł się wygodnie w fotelu. 

       - Bezczelny! - pomyślałam i spojrzałam na niego wściekła. -  Myśli, że przyszedł w gości na pogaduszki? Na kawę lub herbatę? 

       - To ja powinienem być na panią zły za ten policzek. Proszę się cieszyć, że nie zgłosiłem tego jako napaść. 

       - Jestem. - powiedziała Maddie siadając koło mnie. 

       - Może mnie pani nie lubić, ale wykonuje swoje obowiązki zawodowe. - ciągnął dalej tym razem szorstko. 

       Zdziwił mnie ten ton. Nie znałam go od tej strony. Trochę mnie przerażał. 

       - Mogę na panią nałożyć karę za utrudnienia śledztwa albo... 

       - Nic nie wiem. 

       Zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej. 

       - Ostatnio ciągle tak pani twierdzi. 

       - Taka prawda. 

       Maddie mnie szturchnęła w bok. Chciała mi dać do zrozumienia, że mam przestać. Wywróciłam oczami i zaczęłam mówić. 

       - Robiłam pranie, usłyszałam hałas w gabinecie  poszłam to sprawdzić. Niby nikogo nie było, ale ten facet stał za drzwiami. 

       - Zna go pani? 

       - Nie. Poza tym był ubrany na czarno. Jak niby miałabym go poznać? Nawet oczy miał koloru czarnego. 

       - A coś charakterystycznego? Coś przykuło pani uwagę? 

       - Nie... 

       - Szefie! -  usłyszałam za sobą. 

       Był to Leo. Poznałam go po głosie. Jednak nigdy go nie spotkałam, dlatego odwróciłam się żeby mu się przyjrzeć. Był tak wysoki jak Mark i tak samo szczupły. Ubrany był w mundur, a na rękach założone były rękawiczki. Twarz miał okrągłą. Włosy czarne przydługawe z przedziałkiem na środku. 

       - Znaleźliście coś nowego? 

       - Nie. Chciałem poinformować, że nie znaleźliśmy śladów włamania. 

       - A okno? - zapytałam. - Mówiłam, że było otwarte, a ja napewno go nie otwierałam. 

       - Jesteśmy na ostatnim piętrze. - zaczął głośno myśleć Leo. -  Może wszedł na dach, spuścił się i... 

       - A może po prostu miał klucze? - przerwał mu Patrick. 

       - To nie możliwe. Niby skąd miałby je mieć? - włączyłam się. 

       - Kto oprócz pani ma klucze do mieszkania? 

       - Maddie i Mark. Nikt więcej. 

       - Gdzie są klucze pani męża? 

       Wstałam z kanapy i poszłam sprawdzić przy drzwiach. Zawsze wisiały przy drzwiach na wieszaku razem z garderobą. Jednak były tam tylko moje. 

       - W domu ich nie ma. Pewnie Mark je ma. -  powiedziałam wracając do towarzystwa. 

       - Leo, sprawdź dach i popytaj sąsiadów czy coś widzieli, ale nic im nie mów. 

       Leo słysząc rozkazy szefa od razu się do nich zastosował. 

       - Za każdym razem, gdy panią spotykam pojawiają się nowe poszlaki, które nic nie wyjaśniają. - skomentował sytuacje brunet. 

       - Czy to ma znaczenie? Pan i tak z góry założył, że mój mąż jest za wszystko odpowiedzialny. - odpowiedziałam kąśliwie. 

       Patrick uśmiechnął się pod nosem i spojrzał przez okno. 

       - Co ten facet chciał? Czego szukał? - myślał na głos pocierając czoło. 

       - Nic nie znaleźliśmy. - usłyszałam głos Kevina, który dołączył do nas. 

       Nagle coś mnie olśniło. Jakiś impuls kazał mi zapytać. 

       - Niczego nie brakuje? 

       - Nie jesteśmy pewni. - odpowiedział mi Kevin zmieszany. 

       Poderwałam się z miejsca i pognałam do tamtego pokoju. Zaczęłam się rozpychać przez policjantów. Oglądałam papiery leżące na podłodze. Szukałam czegoś. Nie wiedziałam czego, ale to mnie nie zniechęcało. 

       Podeszłam do regału z segregatorami. Przeglądałam wszystko jak leciało. Później znalazłam się przy biurku. Dopiero tam znalazłam coś co widziałam po raz pierwszy. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#22 Reakcja gif BTS, kiedy chcesz go pocałować

Witam!  Chociaż chciałoby się zaśpiewać "Fire~!", to niestety nie będzie to reakcja z ogniem. Słabo mi one wyszły za co przepraszam. Poprawię się... Kiedyś xD Dedykowane: JiminJessi J-HOPE Spędzałaś niedzielne popołudnie w salonie z Hobim choć każde z was robiło zupełnie coś innego. Ty czytałaś książkę, a raper robił sobie zdjęcia. Przy czym jego miny były takie urocze, że nie potrafiłaś skupić się na treści książki i uśmiechałaś się pod nosem. W końcu nie wytrzymałaś i musiałaś coś powiedzieć. - W takich momentach mam ochotę cie pocałować. Hoseok przestał robić zdjęcia i powoli przeniósł swój wzrok na ciebie. Przez chwilę zastanawiał się czy faktycznie mówisz do niego, ale widząc, że wokół nikogo nie ma uśmiechnął się. - Więc chodź i to zrób. Masz na to pięć sekund. Jeden... - zaczął odliczanie. Mimo iż od razu poderwałaś się z miejsca chłopak przyśpieszył tempo wypowiadanych liczb i gdy rzuciłaś się na niego było już zero. - Przegrałaś. Dostaniesz za to karę

#30 Reakcje gif BTS, kiedy nie masz humoru

Witajcie kochani!  Przepraszam Was za to opóźnienie, ale nie miałam, kiedy napisać tej reakcji dopiero wczoraj w nocy. Z tego co mi się wydaje, ta reakcja jest jedną z najdłuższych, ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca i się nie znudzicie :) Dedykowane: TaeKas

#42 Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz

Elo!  No szczerze mówiąc jestem w szoku. Dawno nie udało mi się napisać reakcji nie robiąc sobie przerwy. Poza tym wydaje mi się, że reakcje (niektóre) są długie, więc cieszę się, że mi się udało bez osiągania. Tylko jest jeden minus w tej sytuacji: znowu się nie wyrobiłam z terminem. Ale chyba już się do tego przyzwyczailiście, co? :P Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz  Taniec godowy xD  Dedykowane: Kookisio