Przejdź do głównej zawartości

Świadek prawdy 2 - rozdział 17.

Hej!
Kolejny rozdział niepopularnego opowiadania już przed Wami. Wyszedł mi dłuższy niż zwykle. Ale mam nadzieję, że nie będzie nudny. Liczę na Wasze komentarze! Miłego czytania ;)


       Wbiłam kod do domofonu i pociągnęłam klamkę od drzwi, które otworzyłam. Powoli zaczęłam wspinać się w górę po schodach. Zwykle o tak wczesnej porze dnia sąsiedzi wychodzili do pracy. Jeden za drugim. Na szczęście dziś był dzień wolny. Było mi to na rękę. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie zobaczył. Jeśli wyglądałam tak, jak się czułam, to nie było, czego podziwiać. Można było się tylko przestraszyć.


       Otworzyłam drzwi do mieszkania, które na szczęście nie były zamknięte. Wszelkie klucze i dokumenty zostały w samochodzie przy porcie. Już na samą myśl, że musiałabym przejść taki kawał odechciewało mi się czegokolwiek.


       Zdjęłam buty i przytrzymując się ściany próbowałam dojść do łazienki. Musiałam pilnie załatwić swoje potrzeby.


       - Córcia! - usłyszałam krzyk. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam mamę. Kompletnie zapomniałam, że została u mnie na noc. Przykładała dłoń z chusteczką do ust, a z oczu płynęły łzy. Po chwili rzuciła mi się w objęcia.

       - Tak się bałam. - mówiła przez szloch, którym się zanosiła.

       - Już dobrze mamo. - pocieszałam klepiąc ją lekko po plecach.

       Po jej zachowaniu zrozumiałam, że zorientowała się. Wiedziała, że całą noc spędziłam poza domem. Poza tym mój wygląd mówił sam za siebie. Czułam też, jak śmierdzę.

       - O co tu chodzi? - spytała, gdy opanowała swoje emocje. Puściła mnie ze swoich objęć i stanęła naprzeciwko mnie czekając na wyjaśnienia. - Policja cie szuka.

       Słysząc te słowa przeraziłam się. To nie wróżyło nic dobrego. Już spotykając Hindusa wiedziałam, że wpadłam w kłopoty. Jednak dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo. Zaczęłam się zastanawiać, czy uda mi się z tego jakoś wytłumaczyć.

       - Zadawali pytania. Mówili dziwne rzeczy. Dziecko, w coś ty się wpakowała? I jak ty wyglądasz?

       Moje serce zaczęło bić szybciej. W mojej głowie zaczęły pojawiać się pytania, czy było za późno i czy już wiedzieli o wszystkim. Mimo to postanowiłam zachować spokój.

       - Co mówili? - spytałam, aby się czegoś konkretnego dowiedzieć.

       - Przyszli jakoś po północy. Mówili, że zaginęłaś. Wiesz, jak ja się bałam? - wytknęła mi a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Myślałam, że stracę cie tak, jak Kai'a.

       - Spokojnie mamo. - Starałam się sprawić, by przestała płakać, ale nie było to łatwe. - Mówili coś jeszcze?

       - Niezbyt chcieli cokolwiek powiedzieć. Mówili, że póki co, są tylko przypuszczenia, więc nie dowiedziałam się niczego. - Wytarła ręką oczy. - Gdzie ty byłaś?

       - Przecież mówiłam, jak wychodziłam, że jadę odebrać paczkę. - postanowiłam  obstawać przy swoim. 

       - Tak. Ale oni mówili o jakimś promie... - mówiła jakby chciała sobie przypomnieć.

       Postanowiłam jej pomóc i zapytałam o ten, w którym faktycznie byłam. Dopiero z czasem zrozumiałam, że w ten sposób popełniłam błąd. 

       - W Udbyhøj?

       - Tak. - pokiwała energicznie głową. - Mówili, że tam byłaś widziana ostatni raz, przez tego Jacka. Byłaś tam?

       - Byłam.

       - Po co?

       - Musiałam się z kimś spotkać.

       - Z kim?

       - Zadajesz pytania, jak jakiś wywiad śledczy. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem.

       Musiałam zmienić temat, zmienić atmosferę. Ta robiła się zbyt gęsta. A jeśli powiedziałabym jej o wszystkim byłoby jeszcze gorzej. Słysząc prawdę nie byłaby zadowolona. Pewnie kazałaby mi przestać. Przestać snuć teorie i zostawić sprawę policji. Albo w najgorszym wypadku zapomnieć o Marku.

       Wyminęłam mamę i poszłam do kuchni. Musiałam się czegoś napić. Czułam, jak bardzo suche mam gardło. Wyciągnęłam małą wodę z lodówki i idąc dalej piłam ją powoli.

       - Co teraz zamierzasz? - spytała mama zatrzymując mnie.

       - Wezmę kąpiel, a później pojadę na komisariat wyjaśnić sprawę. Cała ta sytuacja to zwykłe nieporozumienie. Nie musisz się mną przejmować. Możesz wracać do domu.

       Poklepałam ją po ramieniu i poszłam do łazienki. Zamykając drzwi odetchnęłam z ulgą. Mama nic nie wiedziała i póki co niczego się nie domyślała. Teraz musiałam się dowiedzieć, ile Jack powiedział policji. Postanowiłam, że zanim pójdę na komisariat porozmawiam właśnie z nim.

*~*~*

       Stałam na pomoście. Wiatr rozwiewał moje długie brązowe włosy. Fale rozbijające się o brzeg uspokajały moje myśli. A tego właśnie potrzebowałam. W mojej głowie zbyt wiele ich było.

       Włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Spojrzałam jeszcze raz na morze. Następnie skierowałam się w stronę samochodu. Choć tak naprawdę nie miałam ochoty zjawiać się tutaj ponownie, musiałam odzyskać samochód razem z innymi pozostawionymi w nim rzeczami.

       Otworzyłam drzwi, wsiadłam za kierownice i ruszyłam. Jack mieszkał po drugiej stronie miasta. Dotarcie tam zajęło mi prawie 35 minut. Na szczęście jeszcze nie było korków. Zaparkowałam na podjeździe. Dwupiętrowy dom z czerwonej cegły z białymi drzwiami i oknami dobrze komponował się z okolicą. Przez to, że było to osiedle domków jednorodzinnych z niewielkimi podwórkami było tu sporo zieleni. Poza tym cisza i spokój. Kiedyś z Jackiem myśleliśmy o zamianie. On był sam, więc nie potrzebował dużej przestrzeni. A my planowaliśmy powiększyć rodzinę, więc i dom trzeba było jakoś powiększyć. A teraz? Nic nie było pewne. Nawet nie miałam pewności, że odzyskam Marka. Nie mówiąc już o tym czy doczekamy się dzieci.

       Ruszyłam do furtki. Nacisnęłam dzwonek, który zabrzmiał w domu i oznajmił moje przybycie, a następnie weszłam na posesję. Zawsze tak robiłam i nie byłam wyjątkiem. Na podwórko mogłam zawsze bez problemu wejść, tak jak inni znajomi Jacka. Co innego do domu. Stając przed drzwiami zapukałam głośno.

       - Już! - usłyszałam dobrze znany mi głos. A zaraz później szybkie kroki w moją stronę. W końcu drzwi zostały mi otworzone. 

       Bez zbędnych ceregieli chciałam wejść do środka, ale szybko zostałam zatrzymana przez Jacka, który położył ręce na moich barkach.

      - Cami? - zapytał cicho.

       Spojrzałam na niego. Był szczerze zaskoczony. No tak, pewnie on tak, jak mama wpadł w panikę, albo zaczął sobie wyobrażać nie wiadomo co, przez to co widział w nocy.

       - Puść mnie. - powiedziałam zarzucając jego dłonie. - Musimy o czymś pogadać. 

       Chciałam przejść bardziej w głąb domu, ale zdążyłam tylko przekroczyć próg. Jack po raz kolejny mnie zatrzymał. Tym razem w inny sposób. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Tym gestem zdziwił mnie do tego stopnia, że nie wiedziałam, co mam zrobić.

       - Cieszę się, że nic ci nie jest. Martwiłem się.

       - Nie musiałeś. - odparłam cicho.

       Staliśmy tak chwilę. Było mi strasznie niezręcznie. Nie tylko przez to, że Jack po raz kolejny zareagował dosyć emocjonalnie. Czułam się z tym dosyć dziwnie. 

       - Jack, ja... - urwałam nie wiedząc, co powiedzieć. Wtedy on jakby, wybudzony z amoku odsunął się ode mnie.

       - Pogadamy w salonie. - powiedział podchodząc do drzwi wejściowych i zamykając je za mną.

       Chciałam już ruszyć w stronę pokoju, ale stwierdziłam, że nasza rozmowa nie potrwa zbyt długo. W końcu musiałam się sprężyć, by załatwić jeszcze dzisiaj wszystko na komisariacie.

       - Nie mam czasu na dłuższą rozmowę. - oznajmiłam patrząc przyjacielowi w oczy.

       - Coś się dzieje? - spytał marszcząc czoło. 

       - Muszę wyjaśnić policji swoje zaginięcie.

       - No tak. - zgodził się ze mną.

       - Dlatego muszę wiedzieć co się stało. Zadzwoniłeś na policję i zgłosiłeś porwanie?

       - Też chciałbym wiedzieć, co się stało. - przyznał wkładając ręce do kieszeni jeansów.

       - Nie mam czasu. - odparłam stanowczo.

       - W takim razie dowiesz się wszystkiego na komisariacie.

       Jack nie odpuszczał. Nie rozumiałam jego zachowania. Wyminął mnie i poszedł do kuchni. Nie miałam zamiaru dawać za wygraną, dlatego poszłam za nim. Musiałam dowiedzieć się wszystko od niego. Było mi to potrzebne, aby wiedzieć jak zachować się na komisariacie i co powiedzieć. 

       - Myślałam, że jesteś moim przyjacielem. - próbowałam podejść go od innej strony.

       - Jestem, dlatego zadzwoniłem i opisałem całą sytuację, jak najbardziej dokładnie. Tak, aby współpracownicy Maddie byli w stanie cie znaleźć.

       - Dlaczego to zrobiłeś? 

       - Jak to? - zdziwił się pytaniem. - Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Każdy pragnie chronić swoich bliskich i stara...

       - To był mój znajomy! - przerwałam mu swoim krzykiem.

       - Inaczej to wyglądało. Sam widziałem przerażenie w twoich oczach.

       - To zwykłe nieporozumienie.

       - Powiedz coś, w co uwierzę.

       - Mówię prawdę. Miałam się z nim spotkać, aby wyjaśnić pewną sprawę. To on napisał ten list. On jest bardzo strachliwy. Przez wcześniejsze spotkania z policją ma pewne stany lękowe, dlatego tak się zachował. Wystraszyłeś go swoim nagłym pojawieniem się. Gdybyś się tam nie znalazł nie musiałby tego robić.

       - Czy ty siebie słyszysz? Usprawiedliwiasz mordercę.

       - Nic o nim nie wiesz!

       - A ty wiesz?

       - Oczywiście. Dlatego przestań się wtrącać w moje życie!

       - Jeśli tego ode mnie oczekujesz.

       - Najlepiej będzie, jak zapomnimy o tym, co się stało. - stwierdziłam.

       Jack chwile się zastanowił nad moimi słowami. Wiedziałam, że nie chce się ze mną zgodzić. Był inny z charakteru i miał swoje zasady. Teraz musiałby złamać nie tylko je, ale również prawo.

       - Narobisz sobie kłopotów. – mówiąc to westchnął głęboko opierając się o blat stołu. – Na pewno tego chcesz?

       Moja odpowiedź była jasna, ale postanowiłam pokiwać głową, aby go przekonać.


       - Dobrze. Ale żeby nie było, że cie nie ostrzegałem.

Komentarze

  1. Ale się porobiło ^^ czekam na nexta żeby zobaczyć jak to się dalej potoczy :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#22 Reakcja gif BTS, kiedy chcesz go pocałować

Witam!  Chociaż chciałoby się zaśpiewać "Fire~!", to niestety nie będzie to reakcja z ogniem. Słabo mi one wyszły za co przepraszam. Poprawię się... Kiedyś xD Dedykowane: JiminJessi J-HOPE Spędzałaś niedzielne popołudnie w salonie z Hobim choć każde z was robiło zupełnie coś innego. Ty czytałaś książkę, a raper robił sobie zdjęcia. Przy czym jego miny były takie urocze, że nie potrafiłaś skupić się na treści książki i uśmiechałaś się pod nosem. W końcu nie wytrzymałaś i musiałaś coś powiedzieć. - W takich momentach mam ochotę cie pocałować. Hoseok przestał robić zdjęcia i powoli przeniósł swój wzrok na ciebie. Przez chwilę zastanawiał się czy faktycznie mówisz do niego, ale widząc, że wokół nikogo nie ma uśmiechnął się. - Więc chodź i to zrób. Masz na to pięć sekund. Jeden... - zaczął odliczanie. Mimo iż od razu poderwałaś się z miejsca chłopak przyśpieszył tempo wypowiadanych liczb i gdy rzuciłaś się na niego było już zero. - Przegrałaś. Dostaniesz za to karę

#30 Reakcje gif BTS, kiedy nie masz humoru

Witajcie kochani!  Przepraszam Was za to opóźnienie, ale nie miałam, kiedy napisać tej reakcji dopiero wczoraj w nocy. Z tego co mi się wydaje, ta reakcja jest jedną z najdłuższych, ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca i się nie znudzicie :) Dedykowane: TaeKas

#42 Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz

Elo!  No szczerze mówiąc jestem w szoku. Dawno nie udało mi się napisać reakcji nie robiąc sobie przerwy. Poza tym wydaje mi się, że reakcje (niektóre) są długie, więc cieszę się, że mi się udało bez osiągania. Tylko jest jeden minus w tej sytuacji: znowu się nie wyrobiłam z terminem. Ale chyba już się do tego przyzwyczailiście, co? :P Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz  Taniec godowy xD  Dedykowane: Kookisio