Gdy zostałam w domu sama zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o nie i przymknęłam powieki. Myślami powróciłam do tego co przed chwilą miało miejsce.
- Nie wierzę w to. - szepnęłam.
Po policzkach zaczęły spływać łzy. To nie mogła być prawda. Jeszcze wczoraj żartowaliśmy, śmialiśmy się do łez, planowaliśmy wspólny wyjazd nad ocean, a dziś dowiaduje się, że już go nie ma.
Musiałam sprawdzić czy Maddie mówiła prawdę czy żartowała. Jednym ze sposobów by się tego dowiedzieć było wykonanie telefonu.
Pobiegłam do sypialni po niego. Szybko wybrałam numer Kai'a. Usłyszałam sygnał, pierwszy, drugi, następny aż w końcu włączyła się poczta.
Kolejne łzy wypłynęły. Postanowiłam, że zadzwonię do Marka. Musiałam usłyszeć jego głos, żeby się uspokoić. Musiałam usłyszeć zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Jednak on również nie odbierał. Rozczarowało mnie to, ale wiedziałam że gdyby mógł to napewno by odebrał.
Odłożyłam telefon na bok. Bezradnie usiadłam na ciemnych panelach. Podkuliłam nogi i oparłam na nich głowę. Wybuchłam niekontrolowanym szlochem. Powoli zaczęłam się zastanawiać nad prawdziwością słów przyjaciółki.
- Dlaczego Kai nie odbiera? Dlaczego się nie odzywa? Czy Maddie mówiła prawdę? Nie, nie chcę w to wierzyć. Przecież to nie miało sensu. Przyjechał tutaj wczoraj po części do samochodu. Rozmawiając z nim nie wyczułam nic niepokojącego. Wręcz przeciwnie, był szczęśliwy i pełen energii. - myślałam.
Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić do niego. Jednak nadal nikt się nie odzywał. Napisałam więc smsa, że ma jak najszybciej odezwać i nie robić sobie żartów. Następnie wybrałam numer do męża. Po trzech sygnałach się rozłączyłam. Przeczuwałam, że nie odbierze. Stwierdziłam, że odwiedzę go w pracy i poinformuje go o wszystkim.
Wstałam z podłogi i zaczęłam się szykować.
*~~*~~*~~*
Zaparkowałam na przeciwko dwu piętrowego budynku z czerwonej cegły, w którym mieściła się szkoła jazdy Wolff's. Kierując się w stronę wejścia zobaczyłam z boku przyjaciela Marka - Erika. Ubrany był na biało - czarno. Białe buty i spodnie czarne dresowe. Czarna bluza z białymi rękawami i na czarnych włosach biała czapka z daszkiem. Stał z lewą ręką w kieszeni. Patrząc w chodnik palił papierosa.- Cześć. - Klepnęłam go w ramię stając obok niego.
- O, Camilla. - Rzucił niedopalonego papierosa na ziemię i przydeptał go.
- Cześć. - odpowiedział z uśmiechem.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Napewno?
- Tak.
- Powiedziałeś, że nie będziesz palić więcej.
- Wiem, ale miałem przed chwilą spór z szefem.
- Coś poważnego?
Martwiłam się o niego.
- Jak zwykle pierdoły.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Co Cię sprowadza do mnie?
- Do Ciebie nic.
- To do kogo.
- Do Marka.
- Jak to do Marka?
- Normalnie, muszę z nim pogadać. Jest u siebie czy ma teraz jazdy?
Erik zmarszczył czoło.
- Czemu miałby być dzisiaj w pracy?
- A czemu nie?
- Bo wziął sobie cały tydzień wolnego?
- Żartujesz sobie.
- Nie, przyszedł w poniedziałek do pracy i poprosił o trochę wolnego.
Spuściłam głowę w dół.
- Nic o tym nie wiedziałaś?
- Nie.
- Myślałem, że wziął urlop, bo chcieliście gdzieś wyjechać i odpocząć.
- Chcieliśmy, ale dopiero pod koniec miesiąca, a nie na początku... Nic z tego nie rozumiem...
- Napewno można to jakoś wyjaśnić.
- No nie wiem. Od wczoraj go nie widziałam. Nie odbiera telefonu. - Zaczęłam się denerwować. - I jeszcze rano... - Do moich oczu znowu napłynęły łzy.
- Camilla - Położył swoje dłonie na moje barki - Spójrz na mnie.
Zrobiłam to. W moich oczach dostrzegł łzy. Na chwilę to go zatkało, ale zaraz mnie przytulił, a następnie zapytał co się stało. Opowiedziałam mu o Maddie i o wiadomości, którą mi przyniosła. Przy okazji weszliśmy do środka, gdzie znajdował się jego pokój.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze. - mówił stawiając przede mną ciepłą herbatę.
- Jak będzie dobrze skoro mój brat nie żyje a mój mąż nie wiadomo gdzie się podziewa?
- Wszystko napewno jakoś da się wyjaśnić. Może Mark musiał coś załatwić, gdzieś jechać a nie miał okazji by z Tobą o tym porozmawiać...
- Może.
- Dlatego się nie denerwuj. Mark jest rozsądny i mądry. Nie wiem co robi i gdzie się podziewa. Ale napewno wróci.
- Może sobie kogoś znalazł?
- Nie wymyślaj głupot. Przecież jesteście razem szczęśliwi. Po co miałby to robić?
- Nie wiem.
- Napij się herbaty, wróć do domu, zjedz coś, weź gorącą kąpiel i idź spać. Dobrze Ci to zrobi. Mark w końcu się odezwie, a Maddie skontaktuje się z Tobą, gdy będzie coś więcej wiedzieć na temat śmierci twojego brata.
- Erik...
- Tak?
- Dziękuję.
Przytuliłam go na pożegnanie i poszłam do samochodu.
Komentarze
Prześlij komentarz