Przejdź do głównej zawartości

Świadek prawdy 2 - rozdział 11

Jeszcze jest poniedziałek, więc się wyrobiłam z rozdziałem. Jednak nie mogę powiedzieć tego samego o grze. Postaram się jutro jakąś dodać. Miłego czytania! :) 


       - Jack! Wyłaź gamoniu!

       Stałam pod drzwiami łazienki w szlafroku. Krzyczałam i pukałam, ale to nic nie dawało. On nadal kąpał się w najlepsze podśpiewując sobie. A ja naprawdę musiałam skorzystać z ubikacji.

       - Jak zaraz nie wyjdziesz to...

       - To co? - odezwał się w końcu.

       - To będziesz mieć zakaz wchodzenia do mojej łazienki! - zagroziłam.

       Po chwili ciszy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a później pół nagą sylwetkę. Moje oczy od razu zrobiły się większe, gdy zobaczyłam mokrą i wyrzeźbioną klate przyjaciela. A poniżej owinięty ręcznik.

       Momentalnie odwróciłam się do niego plecami, bo poczułam jak zaczęło mi się robić gorąco. Nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji. Dla mnie było to krępujące.

       - Ponoć chciałaś skorzystać z łazienki. - przypomniał mi.

       Odwróciłam się na pięcie i nie patrząc na niego weszłam do łazienki. W chwili zamykania za sobą drzwi poczułam ulgę. Odetchnęłam głośno. Jack to usłyszał skoro zaczął się śmiać.

       Przy śniadaniu nadal nie było normalnie. Nie dawał mi spokoju swoją golizną. Na dodatek usiadł na przeciwko mnie i się szczerzył jak głupi. Czym wprowadzał mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Żeby nie dać tego po sobie poznać patrzyłam tylko i wyłącznie na moją miskę z płatkami, które brały kąpiel w jogurcie waniliowym. Zaczęłam też jeść o wiele szybciej niż zwykle, by jak najszybciej opuścić kuchnię.

       - Nie jedz tak szybko.

       - Ubierz koszulkę.

       Mimo iż na niego nie spojrzałam wiedziałam, że nadal mordę cieszy.

       - Aż tak ci to przeszkadza?

       Gdyby mi nie przeszkadzało, to bym nic nie mówiła. Raczej to było logiczne.

       - Nie powinno się oglądać takich rzeczy przy jedzeniu.

       - Bo można się zakrztusić?

       - Chyba zwymiotować.

       Spojrzałam na niego z uśmiechem. Co było dziwne mina mu nie zrzędła. Nadal gapił się na mnie i się uśmiechał. Nie wiem co mu było. Czy nie dosłyszał, czy się zamyślił, a może zakochał? Kto wie.

       - Jeszcze nie zacząłeś jeść. -  Wskazałam łyżką na leżącą bułkę z twarożkiem i rzodkiewką. - A zaraz wychodzimy.

       - Gdzie? Na randkę?

       Wstałam z krzesła, wzięłam pustą miseczkę, brudną łyżkę i wstawiłam je do zlewu.

       - Chciałbyś. - odpowiedziałam i klasnęłam ni z tego ni z tamtego w ręce uśmiechając się. - No to skoro jeszcze jesz to ty sprzatasz po śniadaniu.

       Zadowolona ze swojego pomysłu wyszłam pośpiesznie z pomieszczenia by nie zdążył mi się sprzeciwić.

       - Pewnie, że bym chciał. -  odpowiedział z opóźnieniem Jack i zabrał się za śniadanie.

       W tym czasie ja poszłam sprawdzić czy ten dziwny gościu nadal siedzi w tym samochodzie. Jednak nie było go. Trochę mi ulżylo, ale jednocześnie zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie były moje urojenia. Może nie było żadnego samochodu tylko mi się śniło. Ale szybko stwierdziłam, że nie ma co się przejmować, bo skoro go nie ma to po prostu nie ma i koniec tematu.

       Skierowałam się do sypialni z zamiarem znalezienia w szafie czegoś co się nada na wyjście na miasto. Wyciągnęłam z dna zielone luźne spodnie i czarną bluzkę na krótki rękaw. Do ręki wzięłam torbę i byłam prawie gotowa do wyjścia.

       - Ty tak na serio? - spytał zdziwiony Jack wychodząc z kuchni, gdy ubierałam buty.

       - Tak. Mówiłam przecież wczoraj, że pojedziemy do firmy, żeby się dowiedzieć tego co Maddie. - wyjaśniłam zakładając kurtkę.

       - Ale...

       Jack nie zdążył więcej dodać, bo już byłam na klatce schodowej. Szybko zbiegłam na dół i już wolniej podeszłam do samochodu. Przycisnęłam autopilota, który otworzył wszystkie drzwi. Już miałam nacisnąć na klamkę, ale ktoś złapał mnie w pasie od tyłu. Myślałam, że zaraz tam na zawał zejdę.

       - Już jestem. - wyszeptał zyskały przyjaciel.

       Odwróciłam się do niego z obrażoną miną i uderzyłam go torbą w ramię.

       - Ty idioto! - krzyknęłam - Przstraszyłeś mnie!

       - Przepraszam.

       - Wsiadaj.

       Usiadłam za kółkiem i gdy zapieliśmy pasy ruszyliśmy z miejsca. Podczas jazdy Jack nie odezwał się ani słowem. W sumie cisza mi odpowiadała. Dzięki temu się uspokoiłam. Chociaż mój spokój nie trwał zbyt długo. Znów się zdenerwowałam, kiedy się okazało, że nie wpuszczą nas do firmy skoro nie jesteśmy ani umówieni z szefem ani pracownikami placówki.

       Zaczęłam się kłócić z ochroniarzem, który tak mnie irytował swoim stylem bycia, że miałam ochotę ściągnąć buta i go zdzielić nie ważne gdzie byleby poskutkowało. Na szczęście Jack mnie powstrzymał. Tak więc odeszliśmy od bramy zawiedzeni, kierując się w stronę samochodu.

       - Mówiłem, że tak będzie. - skomentował sytuacje cicho.

       Pewnie nie chciał żebym tego usłyszała, jednak dotarło to do mnie. Dlatego stanęłam w miejscu. Byłam zdenerwowana. Rozejrzałam się wokół, bo ponoć zieleń uspokaja a tu było dużo drzew.

       Spojrzałam w miejsce w którym niedawno stał rozbity pojazd Kai'a. Przeniosłam wzrok na przyjaciela. Był już prawie przy moim samochodzie. Znowu spojrzałam w te miejsce koło drzewa. Zaczęłam iść w tamtą stronę.

       - Camilla! - usłyszałam, ale się nie odwróciłam.

       Szłam dalej. Stanęłam dopiero przy drzewie. W trawie leżały kawałki szkła, zawieszenia, karoserii. Do moich oczu napłynęły łzy. Choć z nikim nie rozmawiałam na ten temat, to jakoś czułam, że już więcej nie zobaczę Marka. I choć nie chciałam, aby to była prawda, rzeczywistość budząca mnie codziennie pokazywała puste miejsce obok w łóżku. Nie mówiłam też o tym, że przed spaniem zawsze dzwoniłam na komórkę Marka mając nadzieję, że odbierze. Lecz nigdy tak się nie stało. Poza tym w sprawie nie było żadnego przełomu, tylko poszlaki.

       Przestałam myśleć o tym wszystkim, gdy Jack położył mi dłoń na ramieniu. Widział, że cierpię, dlatego starał się być blisko.

       - Wszystko w porządku?

       - Tak. -  odpowiedziałam szybko wycierając łzy.

       - Wiesz co poprawia nastrój?

       - Co?

       - Gofry z bitą śmietaną, owocami i polewą czekoladową.

       Uśmiechnęłam się. Przyjaciel wziął mnie pod rękę i tak wróciliśmy do samochodu. Tym razem to on prowadził. Postanowił mi pokazać nowo otwartą kawiarnie. Byłam za, bo nie słyszałam o żadnej.

       - To tutaj? - spytałam, gdy zaczął parkować.

       - Tak.

       Spojrzałam na niego. Nie wierzyłam w to co mówił. Dlatego po minie chciałam wywnioskować czy mówił prawdę. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jego poważną minę.

       - Tą kawiarnie otwarto pół roku temu. - Zaśmiałam się. - Wcale nie jest taka nowa.

       - Ja w niej jeszcze nie byłem, więc dla mnie jest nowa.

       Zaczęłam się z nim przedrzeźniać. Aż w końcu kazał mi wysiąść z samochodu co zrobiłam bardzo szybko. Zamykając drzwi za sobą wyciagnęłam telefon z kieszeni by sprawdzić godzinę. Odblokowałam telefon. Wyświetlił mi się sms, którego zaczęłam pisać zaraz po przebudzeniu do Maddie. Chciałam ją przeprosić za wczoraj, w końcu nie zachowałam się najlepiej.

       - Idziemy?

       Jack stał z rękami w kieszeni. Przyglądał mi się i czekał na moją reakcje.

       - Idź pierwszy. Muszę gdzieś zadzwonić.

       - OK.

       Uśmiechnął się i wszedł do kawiarni. Kiedy zniknął mi z pola widzenia wybrałam numer przyjaciółki. Bałam się, że nie odbierze, ale zrobiła to od razu.

       - Cami? Martwiłam się o ciebie. Wszystko dobrze? - spytała z troską.

       - Tak. Jestem z Jackiem na mieście. Martwiłaś się? Dlaczego? Zresztą nie ważne. Dzwonię, bo chciałam cie przeprosić za wczoraj, nie zachowałam się jak prawdziwa przyjaciółka. Taka kłótnia o byle co nie powinna mieć miejsca. Przepraszam, chyba mi się okres zbliża.

       Maddie się zaśmiała. Dobrze było to słyszeć, znak że między nami jest ok.

       - Ja też cie muszę przeprosić.
 
       - Za co? - spytałam zdziwiona obserwując ludzi przechodzących obok mnie.

       - Za to, że nic nie mówiłam i nadal nie mówię.

       - Rozumiem, gdybyście mieli coś ważnego... - Urwałam widząc ciekawego mężczyznę.

       - Mamy postęp. - Wykorzystała przyjaciółka moją pauze.

       - Naprawdę? - spytałam zaskoczona i odwróciłam się od tego faceta, który miał zaraz mnie minąć.

       - Tak.

       W tym momencie mężczyzna z zarostem szturchnął mnie tak, że o mało nie wypuściłam telefonu. Czy to zemsta, że się tak na niego natarczywie gapiłam?

       -Ty! - krzyknęłam za nim. -  Uważaj jak chodzisz złamasie!

       Szatyn odwrócił się. Uśmiechnął się, pokazał mi język i dalej szedł w swoją stronę.

       - To ty. - szepnęłam do siebie.

Komentarze

  1. - Uważaj jak chodzisz złamasie!
    Padłam XDDDDDDDDDDDDD
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#22 Reakcja gif BTS, kiedy chcesz go pocałować

Witam!  Chociaż chciałoby się zaśpiewać "Fire~!", to niestety nie będzie to reakcja z ogniem. Słabo mi one wyszły za co przepraszam. Poprawię się... Kiedyś xD Dedykowane: JiminJessi J-HOPE Spędzałaś niedzielne popołudnie w salonie z Hobim choć każde z was robiło zupełnie coś innego. Ty czytałaś książkę, a raper robił sobie zdjęcia. Przy czym jego miny były takie urocze, że nie potrafiłaś skupić się na treści książki i uśmiechałaś się pod nosem. W końcu nie wytrzymałaś i musiałaś coś powiedzieć. - W takich momentach mam ochotę cie pocałować. Hoseok przestał robić zdjęcia i powoli przeniósł swój wzrok na ciebie. Przez chwilę zastanawiał się czy faktycznie mówisz do niego, ale widząc, że wokół nikogo nie ma uśmiechnął się. - Więc chodź i to zrób. Masz na to pięć sekund. Jeden... - zaczął odliczanie. Mimo iż od razu poderwałaś się z miejsca chłopak przyśpieszył tempo wypowiadanych liczb i gdy rzuciłaś się na niego było już zero. - Przegrałaś. Dostaniesz za to karę

#30 Reakcje gif BTS, kiedy nie masz humoru

Witajcie kochani!  Przepraszam Was za to opóźnienie, ale nie miałam, kiedy napisać tej reakcji dopiero wczoraj w nocy. Z tego co mi się wydaje, ta reakcja jest jedną z najdłuższych, ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca i się nie znudzicie :) Dedykowane: TaeKas

#42 Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz

Elo!  No szczerze mówiąc jestem w szoku. Dawno nie udało mi się napisać reakcji nie robiąc sobie przerwy. Poza tym wydaje mi się, że reakcje (niektóre) są długie, więc cieszę się, że mi się udało bez osiągania. Tylko jest jeden minus w tej sytuacji: znowu się nie wyrobiłam z terminem. Ale chyba już się do tego przyzwyczailiście, co? :P Reakcja gif BTS, kiedy mu przeszkadzasz  Taniec godowy xD  Dedykowane: Kookisio