- Gdzie? - spytałam.
- Na początku lasu przy Stilling Ejnar, firmie zajmującej się usługami rolniczymi.
- Wiem gdzie to jest.
Rozłączyłam się wstając z ławki. Oddałam kurtkę Jackowi i ruszyłam w stronę samochodu. Zrobiłam ledwo trzy kroki i już poczułam ucisk na łokciu. Oczywiście był to szatyn.
- Gdzie się wybierasz?
- Na Dronningborg.
- Po co?
- Znaleźli samochód Kai'a. Muszę tam jechać. Może znaleźli coś nowego.
- Nie musisz możesz czekać na dalsze informacje w domu. Na pewno zadzwonią. Camilla, jest już późno. Wracajmy do mieszkania.
- Jak chcesz to idź. Nie mówię, że masz jechać ze mną. - mówiąc to wyrwałam się z jego uścisku.
Poszłam dalej. Postanowiłam, że pojadę, więc tak zrobię. A Jack nie musi ze mną jechać.
Będąc przy samochodzie odwróciłam się i spojrzałam na niego. Stał nadal w tym samym miejscu patrząc na mnie. Gdy otworzyłam pilotem samochód usłyszałam jego głos mówiący, że jedzie ze mną.
*~*~*~*
Gdy dotarliśmy na skraj lasu od razu rzuciły się nam w oczy trzy radiowozy. Było tu sporo policjantów. Wysiedliśmy z samochodu. Zauważyłam miejsce, które było zaznaczone taśmami policyjnymi. Gdy przeszłam kawałek zobaczyłam roztrzaskany granatowy volkswagen. Powoli zbliżałam się coraz bliżej aż dotarłam do taśmy. W tym miejscu zatrzymał mnie policjant.
- Nie może pani tu przebywać.
- Chce się czegoś dowiedzieć.
- Jest pani z prasy?
- Nie, jestem...
- I tak nie mogę udzielić informacji.
- Chodź Cami. - zwrócił się do mnie Jack łapiąc mnie za rękę.
- Nie! Nie po to tu przyjechałam. - zaczęłam krzyczeć. - Chce rozmawiać z pana szefem.
Patrick słysząc moje krzyki podszedł do nas choć zdziwił się naszą obecnością.
- Co pani tu robi?
- Czekam na informacje.
- Rozumiem pani zniecierpliwienie, ale nie powinna pani tu przyjeżdżać.
- Co znaleźliście? Co tu robi ten samochód?
- Na wszystkie pytania odpowiem, ale to nie jest dobry moment.
- Szefie tutaj! - usłyszeliśmy krzyki.
- Idę! - odkrzyknął, a później zwrócił się do nas. - Proszę tu zostać.
Posłuchaliśmy go i staliśmy w miejscu patrząc jak odchodzi. Utkwiliśmy wzrok w miejscu w którym Kevin coś pokazywał. Następnie Patrick wyciągnął z kieszeni rękawiczki, ubrał je i schylił się po coś co znajdowało śpię w wysokiej trawie. Wokół było ciemno i zbyt wiele nie widzieliśmy. Dopiero zobaczyliśmy więcej, gdy brunet ruszył w naszą stronę.
- Rozpoznaje pani ten kawałek ubrania?
Spojrzałam na materiał. W moich oczach pojawiły się łzy, które spłynęły od razu. Rozpoznałam fragment zielonej koszuli w kratę. Należała ona do mojego męża.
*~*~*~*
Siedzieliśmy z Jackiem od dwóch godzin na komisariacie w gabinecie szefa Maddie. Czekaliśmy na niego, żeby na spokojnie mógł nam wszystko wyjaśnić.
Spojrzałam na mojego towarzysza. Zauważyłam jak powoli oczy mu się zamykają. Ewidentnie był zmęczony. Próbował z tym walczyć co niezbyt mu wychodziło, ale za to wyglądał uroczo.
- Powinieneś jechać do domu. Jutro idziesz do pracy.
Na moje słowa usiadł prosto, przetarł dłonią twarz i dało się słyszeć ciche westchniecie.
- Spoko, dam radę.
- Nie chce żebyś przeze mnie był niewyspany.
- To nie przez ciebie tylko tych policjantów, którzy grzebią się w przeszukiwaniu lasu. Przebywanie z tobą to sama przyjemność.
- Jack...
- Hm?
- Myślisz, że...
- Że co? - Przeniósł swój wzrok z podłogi na mnie.
- Że Mark mógł to zrobić? - szepnęłam.
Jack nic nie odpowiadał, więc spojrzałam na niego. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały wybuchł śmiechem. Nie rozumiałam co go śmieszyło.
- Mark? Mordercą? Ten fajtłapa? Ostatnio mało co się nie zabił o grabie leżące na trawniku.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Szkoda, że go nie nagrałam.
- Pójdę poszukać automatu z kawą. Dobrze nam zrobi. Nie wiadomo ile jeszcze będziemy czekać.
Wstał, rozciągnął się i wyszedł na poszukiwania. Ja natomiast patrzyłam na zegar ścienny. Czas tu leciał bardzo wolno. Wszystko dlatego, że musiałam czekać. Nienawidziłam tego. Czekając i będąc sam na sam ze swoimi myślami nigdy nie wychodziło mi na dobre. Zwłaszcza w takich okolicznościach. Zaczęłam się zastanawiać czy Mark byłby zdolny zabić człowieka.
Po chwili jednak pokręciłam przecząco głową odganiając negatywnie myśli. Znałam Marka lepiej niż wszyscy inni. Dlaczego miałabym wierzyć im a nie sobie?
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Obróciłam się na krześle by zobaczyć kto to. Do pomieszczenia wszedł Patrick mierzwiąc mokre włosy.
- Jeszcze pani tu jest? - spytał wieszając mokry oliwkowy płaszcz na wieszak.
- Tam pada?
- Pada to mało powiedziane.
Usiadł za biurkiem. W tym momencie dołączył do nas Jack z kubkami kawy. Pośpiesznie zajął miejsce obok mnie, wtedy szef zaczął mówić.
- Widzę, że nie obejdzie się bez wyjaśnień. Zacznę od początku. Pracownik firmy zadzwonił do straży miejskiej z prośbą o usunięcie samochodu, który od tygodnia stał rozbity w tym samym miejscu. Oni przyjechali rozejrzeli się i zobaczyli krew, więc zadzwonili do nas. Zaczęliśmy sprawdzać samochód. W środku znaleźliśmy odciski palców, a także fragmenty pocisków. Później znaleziono kawałek pokrwawionej koszuli, którą oddaliśmy do analizy. Przeszukaliśmy las, ale nic więcej nie znaleźliśmy. Wygląda na to, że pani brat zginął w tym miejscu, a dopiero po śmierci jego zwłoki zostały przeniesione.
- Dlaczego ktoś to zrobił? - zapytał Jack.
- Dlaczego przeniesiono ciało? Jeszcze tego nie wiemy.
- A co wiecie? Nic? Od prawie tygodnia badacie tą sprawę i nadal nie znaleźliście mordercy! Mojego męża też jeszcze nie znaleźliście! Jedyne co potraficie to wyrabiać niewinnych ludzi! A w tym przypadku Marka w morderstwo!
- Cami uspokój się. - Złapał mnie za dłoń Jack.
- Krzyki nam nie pomogą. - powiedział łagodnie Patrick.
Następnie zadzwonił telefon, który chyba wyczuł jak bardzo napięta jest sytuacja w pokoju. Szef nie krępując się odebrał go.
- Tak Leo?... Już? To świetnie... Dlaczego?... Rozumiem... Powiedz Christine, żeby wysłała za nim list gończy.
Rozłączył się, nabrał powietrza i zaczął przekazywać nam informacje.
- Pociski pasują do tych znalezionych w ciele Kai'a. Krew na tapicerce należy do niego. A wyniki stwierdziły, że koszula należała do pani męża. Jednak krew pozostawiona na niej należy do pani brata. Wygląda na to...
Nie dokończył, bo wstałam i uderzyłam go w policzek. W moich oczach zebrały się łzy. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Nie mogłam tego słuchać. Nie chciałam słyszeć po raz kolejny, że to Mark zabił Kai'a.
*****
Czy Wy też podejrzewacie Marka? Czy uważacie, że Camilla jest zaślepiona miłością do swojego męża? A może jest to zmowa? Piszcie co o tym myślicie :)
Komentarze
Prześlij komentarz