Witajcie!
Po 8-miu miesiącach postanowiłam zabrać się za kontynuację tego opowiadania. Zdaję sobie sprawę, że może okazać się ono niewypałem. Chociażby dlatego, że zmienił się mój styl pisania. Przez co musiałabym wszystkie rozdziały, które pojawiły się wcześniej, przejrzeć i poprawić błędy interpunkcyjne,a także rozbudować/poprawić opisy.
Wielu z Was w ogóle może nie znać tej historii, ale nie zrażam się tym. Mam tak, że lubię kończyć to, co zaczęłam. Więc postaram się, by tak było w wypadku tego opowiadania.
Jak rysuje się przyszłość tego opowiadania? Nie wiem. Chciałabym, aby kolejny rozdział pojawił się, jak najszybciej, ale nie będę składać obietnic, że tak będzie, bo może być naprawdę różnie.
Na koniec bardzo bym prosiła osoby, które jednak to przeczytają o jakąkolwiek opinię. Dawno nie pisałam nic ambitnego, tylko reakcje, więc czuję jakbym napisała same nudne i bezwartościowe rzeczy. Dlatego liczę na Waszą opinie!
Po 8-miu miesiącach postanowiłam zabrać się za kontynuację tego opowiadania. Zdaję sobie sprawę, że może okazać się ono niewypałem. Chociażby dlatego, że zmienił się mój styl pisania. Przez co musiałabym wszystkie rozdziały, które pojawiły się wcześniej, przejrzeć i poprawić błędy interpunkcyjne,a także rozbudować/poprawić opisy.
Wielu z Was w ogóle może nie znać tej historii, ale nie zrażam się tym. Mam tak, że lubię kończyć to, co zaczęłam. Więc postaram się, by tak było w wypadku tego opowiadania.
Jak rysuje się przyszłość tego opowiadania? Nie wiem. Chciałabym, aby kolejny rozdział pojawił się, jak najszybciej, ale nie będę składać obietnic, że tak będzie, bo może być naprawdę różnie.
Na koniec bardzo bym prosiła osoby, które jednak to przeczytają o jakąkolwiek opinię. Dawno nie pisałam nic ambitnego, tylko reakcje, więc czuję jakbym napisała same nudne i bezwartościowe rzeczy. Dlatego liczę na Waszą opinie!
***
- Jak to jest widzieć ducha? -
zapytał mężczyzna śmiejąc się.
Znałam go. Był to Hindus. Ten,
którego poznałam, kiedy zostałam porwana. Co prawda wiele się nie
zmienił. Tylko zgolił wąsa, przez co wyglądał na młodszego i bardziej
groźnego. Swoją sylwetką i czarnymi ubraniami mógł budzić postrach na
mieście. Zwłaszcza, gdy się miało z nim do czynienia o tak późnej porze jak ta.
Przełknęłam nerwowo ślinę i spojrzałam
na roześmianą twarz mojego rozmówcy. Nie rozumiałam, dlaczego ta sytuacja była dla
niego śmieszna. Mnie fakt naszego spotkania przerażał. Nie wiedziałam, co się
dzieje i dlaczego. W głowie zrodziło się mnóstwo różnych pytań. A odpowiedzi
ani jednej.
- Jak... - chciałam coś
powiedzieć, o coś zapytać, ale w mojej głowie panował zbyt wielki mętlik.
Zresztą, o co miałam zapytać? O to, dlaczego tu jest? Jak to się stało, że
żyje? Gdzie Mark?
- Co się stało? -spytał marszcząc
czoło. - Wyglądasz jakbyś była w szoku.
Bo byłam. I to wielkim. Każdy
by był, gdyby zobaczył „ducha”. Osobę, która uchodziła za zmarłą, a jednak
żyła. Czy to był cud? Iluzja? Wymysł mojej wyobraźni? A może po prostu sen? Już
sama nie wiedziałam, co mam myśleć o tym spotkaniu. Zaczęłam się zastanawiać
czy przypadkiem nie jestem chora, że mam takie obrazy przed oczami, ale wtedy
usłyszałam krzyk.
- Camilla!
Spojrzałam w stronę, z której
mógł on pochodzić. Wyczułam, że Hindus również spojrzał w tą stronę. Chwilę się
przyglądałam sylwetce stojącej koło parkingu samochodowego, bo przez ciemność
panującą wokół ciężko było od razu poznać, kto mnie wołał. Dopiero po paru
sekundach w mojej głowie znalazła się odpowiedź. To Jack.
- Co on tu robi?- zapytałam sama siebie.
Jack zaczął szybko iść w naszą
stronę. Zaczęłam mieć pewne wątpliwości odnośnie tego, co się zaraz wydarzy. Moje
przeczucie mówiło mi, że należy, co zrobić. Ale co? Uciekać? Nie, nie wchodziło
to w grę. W końcu moim powodem do przybycia na to spotkanie była chęć poznania
prawdy o zaginięciu Marka i morderstwie Kai’a. Więc co robić? Stać i po prostu
czekać? Czy co?
Spojrzałam na Hindusa, który
patrzył gdzieś w dół. Wydawał się być nieobecny, czy też pogrążony we własnych
myślach. Domyśliłam się, że również dla niego pojawienie się mojego przyjaciela
nie było na rękę. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ja natomiast nigdy
nie spodziewałabym się tego, co zaraz miało się wydarzyć.
Stary znajomy mocno przyciągnął
mnie do siebie, przypierając moje plecy do jego klatki piersiowej. Jedną ręką
trzymał mnie tak, bym nie uciekła, a drugą wyciągnął przed siebie. Zauważyłam,
że trzyma w niej składany nożyk, którego ostrze błyszczało.
- Spróbuj zrobić jeszcze jeden
krok a poderżnę jej gardło! - zagroził Jackowi przykładając mi nóż do
gardła.
Moje serce zaczęło bić dwa razy
szybciej. Wystraszyłam się jego słów. Nie wierzyłam własnym uszom. Jak taki
miły, kochany i pomocny człowiek mógł komuś grozić? Czy byłby w stanie zabić
człowieka? Kiedyś mówił, że nie jest potworem by to zrobić. A teraz? Czyżby
przez ten czas tak diametralnie się zmienił? Było to dla mnie nie do pojęcia.
Jack posłusznie stanął w miejscu.
Dostrzegłam, że równie jak ja, był wystraszony tą nieciekawą sytuacją. Chociaż
to mi groziła śmierć, czułam jakby to on był w gorszej sytuacji. W końcu nie
miał pojęcia, z kim ma doczynienia.
- Spokojnie. Dogadamy się. Czego
chcesz? Pieniędzy? – pytał szukając jakiegoś wyjścia.
Nic nie odpowiadając, Hindus
zaczął cofać razem ze mną. Nie wiem, co miał w planach, ale nie czułam się
pewnie. Moja niedaleka przyszłość wisiała na włosku. Do mojej głowy wpadł
pomysł wybawienia samej siebie. Jednak tak szybko, jak się pojawiła, tak
znikła. Nie czułam się w ogóle na siłach. Moje ciało było sparaliżowane przez
zimno i strach, a także w pewnym stopniu unieruchomione przez osobę, która mnie
trzymała. Jedyne, co mi pozostało, to liczyć na cud.
- Dam ci wszystko. – przerwał moje
myśli Jack.
Skupiłam się na obecnych wokół
mnie mężczyzn, a raczej ich zachowaniu i konwersacji. Miałam wrażenie jakby wszystko,
co zostało wypowiedziane przez Jacka nie docierało do Hindusa. Nadal powoli
cofał się nie spuszczając wzroku z niego, który bezradnie próbował przemówić
tamtemu do rozsądku i wybawić mnie z opresji. Sama również tego pragnęłam.
Jednak jedna osoba było przeciwko nam. Miała zupełnie inne plany.
Mój przyjaciel myśląc, że
cudzoziemiec się nie zorientuje, zrobił krok w naszą stronę, jednak nie umknęło
to jego uwadze, co zaraz zauważyłam. Zatrzymaliśmy się i poczułam mocniejszy ucisk,
przez co wydałam z siebie cichy jęk.
- Myślisz, że żartuję? - zapytał
groźnie Hindus.
Zrobił to w taki sposób, że po
moim ciele przeszły ciarki. Teraz już z całą pewnością mogłam stwierdzić, że się
zmienił. Nie był tym samym, dobrze przeze mnie zapamiętanym wybawcą. Dawał
odczucie bycia zimnym i bezwzględnym zabójcą.
Gdy Jack stanął w miejscu,
ruszyliśmy dalej. Byłam ciągnięta w stronę, gdzie się kończył pomost. Świadomość
tego sprawiła, że w mojej głowie pojawiły się obrazy tego, co się może zaraz
wydarzyć.
- Pewnie poderżnie mi gardło, a potem by pozbyć się śladów wrzuci do wody!
- panikowałam wewnątrz siebie.
W napięciu czekałam, co się
stanie za chwilę. Spojrzałam na bezradnego Jacka, który chciał coś zrobić, ale
sam do końca nie wiedział, co.
- Nie będę mieć ci tego za złe. Próbowałeś mnie ratować. To moja wina, że
tu przyjechałam. - mówiłam w myślach, przez co w moich oczach pojawiły się
łzy. - Żegnaj. - skończyłam czując,
że zaraz skończę swój żywot.
Jednak zamiast śmierć Hindus
zaplanował dla mnie coś innego. Popchnął mnie na jakąś małą łódź. Niestety
upadłam niefortunnie uderzając głową o coś, co sprawiło, że straciłam
przytomność.
***
Ocknęłam się w momencie, gdy
poczułam mocne szarpniecie. Próbowałam otworzyć szeroko oczy, ale one same się
zamykały. Nie wiem czy powodem było zmęczenie i emocje, które towarzyszyły mi
przez ostatnie pamiętne chwile, czy może coś innego. Na szczęście, mimo
opadających powiek, zaczęłam być świadoma tego, co się aktualnie działo. Byłam gdzieś
niesiona, jak worek kartofli. Czułam, że zbytnio nie przejmowano się tym, czy
dotrę na miejsce docelowe w jednym kawałku.
W pewnym momencie droga się
skończyła. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo przystanęliśmy. Wtedy usłyszałam
dwa męskie głosy. Rozpoznałam, że jeden należał do Hindusa. Drugiego nie
znałam. Po chwili znowu zaczęliśmy się poruszać. Tym razem weszliśmy do jakiegoś
budynku. Podjęłam próbę otworzenia oczu w celu zorientowania się w terenie.
Jednak prawie nic nie dostrzegłam przez panujący półmrok. Postanowiłam
zasugerować się dźwiękiem wydawanym przez chód niosącego mnie mężczyznę.
Oznaczał on, że idziemy w górę po schodach.
W końcu i schody się skończyły.
Usłyszałam głośne skrzypnięcie takie, jakie towarzyszy otwieranym starym
drzwiom. Następnie weszliśmy w głąb pomieszczenia. Poczułam zapach wilgoci i
kotów. Był on tak intensywny, że prawie się rozbudziłam. Otworzyłam oczy i
zobaczyłam kafelki na podłodze.
- Położę ją tutaj. – zasugerowała
osoba niosąca mnie.
- Lepiej przy tym słupie. Będzie,
do czego ją przywiązać. - wytłumaczył Hindus stając przed nim.
Czułam, jak mężczyzna zbiera w
sobie siłę, by zostawić mnie we wcześniej wspomnianym miejscu. Nie dziwiłam
się. Mimo szczupłej sylwetki ważyłam, co nieco.
Nie chcąc ujawnić, że wszystko
widzę i słyszę zamknęłam oczy. Nadal byłam przymulona. Czułam się jakbym była w
jakimś amoku. Mężczyzna usadził mnie na
zimnych kafelkach opierając o równie zimny filar. Następnie poczułam szorstki
sznur, którym postanowiono mnie przywiązać.
- Usta powinniśmy zakleić. -
zauważył mężczyzna odrywając kawałek taśmy, którą zaraz umieścił na moich ustach.
Po tej czynności zapadła cisza.
Zastanawiałam się, co moim niezbyt mili towarzysze robią. Chciałam otworzyć
lekko jedno oko by przyjrzeć się otoczeniu, ale wolałam nie ryzykować, dlatego
w napięciu czekałam. Po chwili usłyszałam dwa pstryknięcia o coś jakby plastik,
ale nie potrafiłam dokładnie zgadnąć, co to było.
- Nie miej mi tego za złe. To
tylko tak zapobiegawczo. - usłyszałam Hindusa, który kucnął przy mnie.
Zorientowałam się, że kierował te słowa w moją stronę. Gdy chciałam zgadnąć, co
miał na myśli poczułam lekkie ukłucie w szyję. Było to chwilowe, przez co
zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem mi się to nie wydawało, ale potem po
raz kolejny odpłynęłam. Tym razem na dłużej. Potwierdziło to teorie, że
postanowiono czymś mnie nafaszerować.
A jejku mam nadzieje, ze będziesz kontynuować te opowiadanie, gdyż bardzo się w nie wciagnelam i dosłownie zżera mnie ciekawość na dalsze losy bohaterki i rozwikłanie tej całej zagmatwanej sprawy. Życzę dużo weny i w nadziei czekam na dalsze rozdziały!❤❤❤
OdpowiedzUsuńDziękuje <3 Dzięki takiemu komentarzowi mam ochotę dalej pisać ;)
Usuń