Cześć!
Choć mało ludzi interesuje to opowiadanie, mam ambicje, która nie pozwala mi tego tak po prostu zostawić.
Trochę czasu zajęło mi przekonanie Jacka, że nie mam zamiaru jechać na to dziwne spotkanie. Oczywiście miałam zamiar tam jechać, ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Wtedy z pewnością by dopilnował żebym nie opuszczała domu. Jednak, gdy pozbyłam się jednej osoby, na głowę zwaliła mi się kolejna. Moja rodzicielka postanowiła mnie odwiedzić i zostać na noc. Chociaż niezbyt mnie zachwycił ten pomysł nie miałam innego wyboru jak tylko przystać na jej propozycje. Tak czy inaczej z mamą poradzę sobie szybciej niż z Jackiem. Ona nie ma o niczym pojęcia, więc wystarczy, że wcisnę jej jakiś kit i będzie git.
- Jak się czujesz? - spytałam mamę podając jej kubek z herbatą i siadając obok niej. Zaczęłam jej się przyglądać. Chociaż od naszego ostatniego spotkania nie minęło sporo czasu ona zmieniła się. Po pierwsze, bardzo schudła. Nie dbała o siebie jak zwykle to robiła. Paznokcie nie pomalowane. Włosów nie zakreciła tylko spięła spinką. A zwykłe dresy zastąpiły wyszukane stroje.
- Jakoś. Czas leci. Życie toczy się dalej. - odpowiedziała w końcu patrząc w stół. Wiedziałam, że mówiąc to ma na myśli śmierć Kai’a. - Byłaś od tamtej pory na cmentarzu?
- Nie.
- Ja bywam codziennie. Ojciec mówi, że już powinnam się oswoić z tym wszystkim, ale nie potrafię.
- Ja też, dlatego nie mam odwagi tam jechać. Boję się, że jak tam pojadę to oswoje się z tym, aż w końcu o nim zapomnę.
- Nie rozumiem dlaczego tak się stało. Dlaczego akurat on.
- Może w tym wypadku nie ma wytłumaczenia. Może to przypadek. Znalazł się w nieodpowiednim momencie i w nieodpowiednim czasie.
- Nie sądzę.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że wszyscy wiemy, kto to zrobił. - powiedziała patrząc mi w oczy. - Ty też to wiesz prawda?
Zmarszczyłam czoło nie wiedząc co ma na myśli, jednak po chwili dotarło do mnie o co mi chodziło.
- Nie, nie mogę uwierzyć, że ty też. - powiedziałam podnosząc głos. - Rozumiem, że inni mogą tak myśleć, ale że ty?
- Camilla, detektyw mi mówił...
- A co mnie on obchodzi! - krzyknęłam wstając z miejsca. - Są rzeczy o których on nie ma pojęcia. Nikt nie zna tak dobrze Marka jak ja! I ja wiem, że nie mógł tego zrobić!
- Cami, ludzie się zmieniają.
- Wiesz mamo, jeśli masz zamiar udowadniać mi, że Mark to zrobił to lepiej już idź. - stwierdziłam kierując się do łazienki.
Musiałam ochłonąć. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wszyscy się uczepili Marka. To prawda, że wiele go z nim łączyło i mieli wspólne interesy, ale to nie znaczy, że jest mordercą.
- Teraz go bronisz, a przed chwilą sama mówiłaś, takie rzeczy... - szepnęłam do siebie przypominając sobie moje niedawne przemyślenia. - Dlatego muszę jechać tam. Inaczej się nie dowiem jaka jest prawda.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Córcia? Z kim ty rozmawiasz? - spytała.
Westchnęłam i wyszłam z łazienki.
- Sama ze sobą. - odpowiedziałam.
- Chyba powinnam zabrać cie do lekarza. - powiedziała wywołując tym uśmiech na mojej twarzy.
- Gdzie chcesz spać? - zapytałam o to, co sobie przypomniałam.
- Obojętne. Tylko daj mi ciepły koc. Nie lubię marznąć.
- Mam tego pod dostatkiem. Mogę ci nawet dać kołdrę.
- Koc mi wystarczy.
Kiwnęłam głową i powrociłyśmy do salonu. Dalej czas spędziłyśmy na wspominaniu dawnych dziejów. Z niektórych sytuacji śmiałyśmy się do łez. Jednak jak to bywa w dobrym towarzystwie, czas leci o wiele szybciej i nim się obejrzałam zbliżała się północ.
- Czas spać. - zauważyła mama.
- Tak.
- Coś się stało? Nagle tak zamilkłaś.
- Po prostu sobie o czymś przypomniałam.
- O czym?
- Musze odebrać paczkę z punktu. - szybko wymyśliłam kierując się do przedpokoju.
- O tej porze? - Nie kryła zdziwienia.
- Tak. Przyszła mi do takiej skrytki i jutro mija termin. - Założyłam kurtkę i zaczęłam szukać kluczy.
- Nie możesz tego jutro zrobić?
- Nie mam kiedy. A do 12-stej muszę odebrać. - Włożyłam znalezione kluczyki do torebki, którą ściągnęłam z wieszaka.
- Może jechać z tobą? Niebezpieczne jest o tej porze.
- Nie ma takiej potrzeby. Załatwię to szybko i wrócę. - Założyłam buty i wyprostowałam się. - Zamknij za mną drzwi. Biorę klucze, więc idź spać.
- Nie wiem czy dam radę zasnąć.
- Połóż się u mnie w sypialni. Łóżko jest wygodne. - Otworzyłam drzwi i wyszłam. - Pa! - krzyknęłam zbiegając po schodach.
Trochę źle się czułam z okłamywaniem mamy, ale nic innego nie umiałam wymyśleć. Gdyby znała prawdę zachowałaby się tak jak Jack. Nie pozwoliła mi jechać w to miejsce.
Będąc już na dole wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik, zapięłam pasy, włączyłam cicho radio i ciepłą klimatyzacje, bo dzisiejsza noc należała do chłodniejszych, a ja nie miałam zamiaru trząść się z zimna przez całą drogę.
Po chwili ruszyłam w kierunku portu. Znałam drogę chociaż nie byłam tam ani razu, dlatego nie włączyłam nawigacji. Poza tym co jakiś czas pojawiały się znaki informujące w którą stronę jechać i ile kilometrów dzieli mnie do miejsca docelowego.
Stając na światłach, przez chwilę wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale wybiłam sobie to z głowy. Przecież ostatnio też miałam dziwną sytuacje z samochodem pod domem, który rzekomo mnie obserwował. A tak naprawdę nadal nie wiedziałam czy to były moje urojenia, czy nieprzyjemna rzeczywistość.
Parkując przy wędzarni ryb rozejrzałam się dookoła. To miejsce nie wyglądało przyjemnie nocą. Wydawało się straszne, choć lampy świeciły. Wszystkie statki były opuszczone, jakby wiedzieli, że dzisiaj lepiej się nie pojawiać.
Zamknęłam samochód i stanęłam zastanawiając się w którą stronę iść. Możliwości było naprawdę wiele, ale postanowiłam pójść główną alejką. Włożyłam ręce do kieszeni spodni i ruszyłam przed siebie.
Szczerze mówiąc trochę się bałam tego spotkania. Nie wiedziałam kogo spotkam na miejsce i czego się dowiem. Bałam się usłyszeć prawdę, która by mnie przerosła.
- Najwyżej skocze do wody i się utopie. - pomyślałam i zaśmiałam się z własnej głupoty.
Jednak mój uśmiech szybko zniknął, gdy niedaleko zobaczyłam czarną sylwetkę. Przystanęłam na chwilę. Z tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch, ale nie miałam zamiaru się wycofać, zwłaszcza teraz, gdy prawdę miałam na wyciągnięcie ręki. Musiałam ją poznać.
Wzięłam głęboki wdech i pewnym krokiem ruszyłam do osoby, która stała do mnie tyłem. Z każdym krokiem coś mi zaczęło nie pasować w tej sylwetce. Wcale nie wyglądała na kobiecą. Chyba, że ta kobieta lubiała ubierać się w męskie ciuchy.
Zwolniłam kroku, gdy zaczęłam mieć większe wątpliwości czy napewno robię dobrze. W końcu klimat tego miejsca był straszny, dodatkowo nikogo nie było wokół. Byłam bezbronna wobec tego mężczyzny. W ułamku sekundy nawet chciałam się odwrócić i po prostu zwiać. Ale wtedy się odwrócił i mnie zobaczył. Teraz już nie było mowy o odwrocie.
Stanęłam w miejscu, gdy poczułam jak moje ciało całe drży. Nie wiem czy działo się tak pod wpływem zimnej nocy, czy był to objaw strachu. Mężczyzna widząc, że stanęłam wyglądał jakby się zawachał, ale po paru sekundach zaczął iść w moją stronę. Gdy wyłonił się z cienia o mało mi oczy nie wystrzeliły. Miałam wrażenie, że znowu mam omamy. Jednak było mi tak zimno, że byłam przekonana o prawdziwości tej sytuacji. Dodatkowo byłam zaskoczona, że osoba, która właśnie stała przede mną uchodziła za zmarłą i dodatkowo znałam ją. W pewnym momencie doznałam rozczarowania. Miałam świadomość, że skoro pojawił się ten mężczyzna to sprawa jest jeszcze bardziej zagmatwana.
Próbowałam się odezwać, ale mój głos ugrzązł w gardle. Poza tym nawet, gdyby miała coś powiedzieć to co? Czy znalazłyby się odpowiednie słowa?
- Camilla. - odezwał się mężczyzna szeroko się uśmiechając, a po moim ciele kolejny raz przeszły ciarki.
- No to wpadłam. - pomyślałam zagryzając wargę.
Choć mało ludzi interesuje to opowiadanie, mam ambicje, która nie pozwala mi tego tak po prostu zostawić.
*****
Trochę czasu zajęło mi przekonanie Jacka, że nie mam zamiaru jechać na to dziwne spotkanie. Oczywiście miałam zamiar tam jechać, ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Wtedy z pewnością by dopilnował żebym nie opuszczała domu. Jednak, gdy pozbyłam się jednej osoby, na głowę zwaliła mi się kolejna. Moja rodzicielka postanowiła mnie odwiedzić i zostać na noc. Chociaż niezbyt mnie zachwycił ten pomysł nie miałam innego wyboru jak tylko przystać na jej propozycje. Tak czy inaczej z mamą poradzę sobie szybciej niż z Jackiem. Ona nie ma o niczym pojęcia, więc wystarczy, że wcisnę jej jakiś kit i będzie git.
- Jak się czujesz? - spytałam mamę podając jej kubek z herbatą i siadając obok niej. Zaczęłam jej się przyglądać. Chociaż od naszego ostatniego spotkania nie minęło sporo czasu ona zmieniła się. Po pierwsze, bardzo schudła. Nie dbała o siebie jak zwykle to robiła. Paznokcie nie pomalowane. Włosów nie zakreciła tylko spięła spinką. A zwykłe dresy zastąpiły wyszukane stroje.
- Jakoś. Czas leci. Życie toczy się dalej. - odpowiedziała w końcu patrząc w stół. Wiedziałam, że mówiąc to ma na myśli śmierć Kai’a. - Byłaś od tamtej pory na cmentarzu?
- Nie.
- Ja bywam codziennie. Ojciec mówi, że już powinnam się oswoić z tym wszystkim, ale nie potrafię.
- Ja też, dlatego nie mam odwagi tam jechać. Boję się, że jak tam pojadę to oswoje się z tym, aż w końcu o nim zapomnę.
- Nie rozumiem dlaczego tak się stało. Dlaczego akurat on.
- Może w tym wypadku nie ma wytłumaczenia. Może to przypadek. Znalazł się w nieodpowiednim momencie i w nieodpowiednim czasie.
- Nie sądzę.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że wszyscy wiemy, kto to zrobił. - powiedziała patrząc mi w oczy. - Ty też to wiesz prawda?
Zmarszczyłam czoło nie wiedząc co ma na myśli, jednak po chwili dotarło do mnie o co mi chodziło.
- Nie, nie mogę uwierzyć, że ty też. - powiedziałam podnosząc głos. - Rozumiem, że inni mogą tak myśleć, ale że ty?
- Camilla, detektyw mi mówił...
- A co mnie on obchodzi! - krzyknęłam wstając z miejsca. - Są rzeczy o których on nie ma pojęcia. Nikt nie zna tak dobrze Marka jak ja! I ja wiem, że nie mógł tego zrobić!
- Cami, ludzie się zmieniają.
- Wiesz mamo, jeśli masz zamiar udowadniać mi, że Mark to zrobił to lepiej już idź. - stwierdziłam kierując się do łazienki.
Musiałam ochłonąć. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wszyscy się uczepili Marka. To prawda, że wiele go z nim łączyło i mieli wspólne interesy, ale to nie znaczy, że jest mordercą.
- Teraz go bronisz, a przed chwilą sama mówiłaś, takie rzeczy... - szepnęłam do siebie przypominając sobie moje niedawne przemyślenia. - Dlatego muszę jechać tam. Inaczej się nie dowiem jaka jest prawda.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Córcia? Z kim ty rozmawiasz? - spytała.
Westchnęłam i wyszłam z łazienki.
- Sama ze sobą. - odpowiedziałam.
- Chyba powinnam zabrać cie do lekarza. - powiedziała wywołując tym uśmiech na mojej twarzy.
- Gdzie chcesz spać? - zapytałam o to, co sobie przypomniałam.
- Obojętne. Tylko daj mi ciepły koc. Nie lubię marznąć.
- Mam tego pod dostatkiem. Mogę ci nawet dać kołdrę.
- Koc mi wystarczy.
Kiwnęłam głową i powrociłyśmy do salonu. Dalej czas spędziłyśmy na wspominaniu dawnych dziejów. Z niektórych sytuacji śmiałyśmy się do łez. Jednak jak to bywa w dobrym towarzystwie, czas leci o wiele szybciej i nim się obejrzałam zbliżała się północ.
- Czas spać. - zauważyła mama.
- Tak.
- Coś się stało? Nagle tak zamilkłaś.
- Po prostu sobie o czymś przypomniałam.
- O czym?
- Musze odebrać paczkę z punktu. - szybko wymyśliłam kierując się do przedpokoju.
- O tej porze? - Nie kryła zdziwienia.
- Tak. Przyszła mi do takiej skrytki i jutro mija termin. - Założyłam kurtkę i zaczęłam szukać kluczy.
- Nie możesz tego jutro zrobić?
- Nie mam kiedy. A do 12-stej muszę odebrać. - Włożyłam znalezione kluczyki do torebki, którą ściągnęłam z wieszaka.
- Może jechać z tobą? Niebezpieczne jest o tej porze.
- Nie ma takiej potrzeby. Załatwię to szybko i wrócę. - Założyłam buty i wyprostowałam się. - Zamknij za mną drzwi. Biorę klucze, więc idź spać.
- Nie wiem czy dam radę zasnąć.
- Połóż się u mnie w sypialni. Łóżko jest wygodne. - Otworzyłam drzwi i wyszłam. - Pa! - krzyknęłam zbiegając po schodach.
Trochę źle się czułam z okłamywaniem mamy, ale nic innego nie umiałam wymyśleć. Gdyby znała prawdę zachowałaby się tak jak Jack. Nie pozwoliła mi jechać w to miejsce.
Będąc już na dole wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik, zapięłam pasy, włączyłam cicho radio i ciepłą klimatyzacje, bo dzisiejsza noc należała do chłodniejszych, a ja nie miałam zamiaru trząść się z zimna przez całą drogę.
Po chwili ruszyłam w kierunku portu. Znałam drogę chociaż nie byłam tam ani razu, dlatego nie włączyłam nawigacji. Poza tym co jakiś czas pojawiały się znaki informujące w którą stronę jechać i ile kilometrów dzieli mnie do miejsca docelowego.
Stając na światłach, przez chwilę wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale wybiłam sobie to z głowy. Przecież ostatnio też miałam dziwną sytuacje z samochodem pod domem, który rzekomo mnie obserwował. A tak naprawdę nadal nie wiedziałam czy to były moje urojenia, czy nieprzyjemna rzeczywistość.
Parkując przy wędzarni ryb rozejrzałam się dookoła. To miejsce nie wyglądało przyjemnie nocą. Wydawało się straszne, choć lampy świeciły. Wszystkie statki były opuszczone, jakby wiedzieli, że dzisiaj lepiej się nie pojawiać.
Zamknęłam samochód i stanęłam zastanawiając się w którą stronę iść. Możliwości było naprawdę wiele, ale postanowiłam pójść główną alejką. Włożyłam ręce do kieszeni spodni i ruszyłam przed siebie.
Szczerze mówiąc trochę się bałam tego spotkania. Nie wiedziałam kogo spotkam na miejsce i czego się dowiem. Bałam się usłyszeć prawdę, która by mnie przerosła.
- Najwyżej skocze do wody i się utopie. - pomyślałam i zaśmiałam się z własnej głupoty.
Jednak mój uśmiech szybko zniknął, gdy niedaleko zobaczyłam czarną sylwetkę. Przystanęłam na chwilę. Z tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch, ale nie miałam zamiaru się wycofać, zwłaszcza teraz, gdy prawdę miałam na wyciągnięcie ręki. Musiałam ją poznać.
Wzięłam głęboki wdech i pewnym krokiem ruszyłam do osoby, która stała do mnie tyłem. Z każdym krokiem coś mi zaczęło nie pasować w tej sylwetce. Wcale nie wyglądała na kobiecą. Chyba, że ta kobieta lubiała ubierać się w męskie ciuchy.
Zwolniłam kroku, gdy zaczęłam mieć większe wątpliwości czy napewno robię dobrze. W końcu klimat tego miejsca był straszny, dodatkowo nikogo nie było wokół. Byłam bezbronna wobec tego mężczyzny. W ułamku sekundy nawet chciałam się odwrócić i po prostu zwiać. Ale wtedy się odwrócił i mnie zobaczył. Teraz już nie było mowy o odwrocie.
Stanęłam w miejscu, gdy poczułam jak moje ciało całe drży. Nie wiem czy działo się tak pod wpływem zimnej nocy, czy był to objaw strachu. Mężczyzna widząc, że stanęłam wyglądał jakby się zawachał, ale po paru sekundach zaczął iść w moją stronę. Gdy wyłonił się z cienia o mało mi oczy nie wystrzeliły. Miałam wrażenie, że znowu mam omamy. Jednak było mi tak zimno, że byłam przekonana o prawdziwości tej sytuacji. Dodatkowo byłam zaskoczona, że osoba, która właśnie stała przede mną uchodziła za zmarłą i dodatkowo znałam ją. W pewnym momencie doznałam rozczarowania. Miałam świadomość, że skoro pojawił się ten mężczyzna to sprawa jest jeszcze bardziej zagmatwana.
Próbowałam się odezwać, ale mój głos ugrzązł w gardle. Poza tym nawet, gdyby miała coś powiedzieć to co? Czy znalazłyby się odpowiednie słowa?
- Camilla. - odezwał się mężczyzna szeroko się uśmiechając, a po moim ciele kolejny raz przeszły ciarki.
- No to wpadłam. - pomyślałam zagryzając wargę.
O kurczę... No to się porobiło. A już myślałam, że się cośkolwiek wyjaśni xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
W kolejnym rozdziale :)
Usuń