Siedziałam w wygodnym kremowym fotelu. Usta miałam zaklejone taśmą, ręce i nogi związane. Oczekiwałam spotkania z szefem tej szajki. Nie było go w pomieszczeniu. Miał dopiero przyjść, dlatego czekałam. Byłam ciekawa jego wyglądu, zachowania i tego, co chce mi powiedzieć. Wszystko było dla mnie jedną wielką niewiadomą.
Korzystając z okazji rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było ono chyba jednym z najlepiej urządzonych. Podłogę stanowiły ciemne panele. Ściany były pomalowane szara farbą. Po lewej stronie stała szafa z oszklonymi drzwiami, za którymi stały różnego rodzaju alkohole i kieliszki. Po prawej stronie regały z książkami. Obok mnie drugi fotel. Naprzeciwko biurko, na której świeciła się lampka i do tego wygodne krzesło obrotowe. Za tym wszystkim na ścianie duże okno odbijające blask wschodzącego słońca. Dzień dopiero się rozpoczynał.
Po paru minutach usłyszałam kroki za drzwiami. Najpierw były one ciche i przytłumione, później stały się coraz to głośniejsze. W końcu klamka szarpnęła a do pokoju weszło trzech mężczyzn. Wszyscy byli elegancko ubrani. Dwóch z nich zostało przy drzwiach. A ten trzeci, zapewne szef, usiadł za biurkiem. Gdy na niego spojrzałam zaczął mi kogoś przypominać.
Bujna czupryna powoli nabierająca siwizny. Eleganckie prostokątne okulary z czarnymi oprawkami. Wysoki i postawny. Wyraz twarzy był surowy, ale zaraz uśmiechnął się do mnie.
- Felix, rozwiąż panią. – zwrócił się do jednego z mężczyzn.
Felix podszedł do mnie. Odkleił taśmę z ust, odciął więzy na nadgarstkach i kostach. Następnie wrócił na wcześniejsze miejsce.
- Może herbaty? – spytał szef podnosząc lewą brew.
Nie odpowiedziałam, byłam trochę zmieszana. Nie wiedziałam jak się zachować. Od kiedy to osoby, które się więzi pyta się o herbatę? Pierwsze słyszę.
- Nie? A ja sobie naleje. – wstał i podszedł do komody stojącej obok szafy.
Splotłam palce u dłoni, zaczęłam się nimi bawić a wzrok utkwiłam w podłodze. Szef powrócił na krzesło z filiżanką herbaty. Upił łyk i zaczął poważnym tonem.
- Z pewnością wie pani, dlaczego się pani tutaj znalazła. Musimy wyjaśnić sobie pewne rzeczy. Proszę mi dokładnie opowiedzieć, co wczoraj pani widziała.
- Dużo tego było. – odpowiedziałam bez namysłu.
- Może po kolei. Mamy czas.
- Widziałam coś niebywałego. Wczoraj ogólnie był taki dziwny dzień. Nic nie było tak jak być powinno.
- Co ma pani na myśli?
- Przypadkowo zobaczyłam coś, co nigdy nie powinnam widzieć.
- Nie wątpię.
W tym momencie się zacięłam. Ręce zaczęły mi się pocić. Mówiłam bezmyślnie. Nie miałam nic konkretnego na myśli. A o zwłokach kobiety nie chciałam wspominać. Mogłam się najpierw zastanowić, co chcę powiedzieć. No, ale cóż jestem tylko kobietą.
- Proszę kontynuować.
Westchnęłam głośno i powiedziałam dosyć szybko na jednym wydechu.
- Widziałam swoją teściową, gdy była całkiem nago.
Mój rozmówca nie takiej odpowiedzi się spodziewał, mimo to uśmiechnął się szczerze. Jednak jak szybko się pojawił tak jeszcze szybciej zniknął.
- Pani chyba nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, w jakiej się pani znalazła.
- Ma pan racje. – Podniosłam w końcu wzrok. – Nie wiem, co tu się dzieje. Czego ode mnie chcecie?
- Mogę rozwiać pani wątpliwości. Wystarczy, że odpowie pani na moje pytania. W zamian ja odpowiem na pani. Myślę, że to uczciwy układ.
- Na jakie pytania?
- Co się stało wczoraj?
- Wczoraj... Nic...
Szef spuścił głowę z niedowierzania. Widać było, że powoli tracił do mnie cierpliwość. Chciał skończyć sprawę ze mną jak najszybciej. W końcu byłam wrzodem na jego tyłku. Zagrażałam mu.
Patrzyłam na niego cały czas a w mojej głowie paliła się żarówka sugerująca, że na bank skądś znam tego faceta.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? – zapytałam podejrzliwie.
Nic nie odpowiedział. Opuszkami palców masował sobie skronie.
- Wydaje mi się, że już kiedyś pana spotkałam, tylko nie wiem gdzie. Ostatnio nigdzie nie bywałam, no chyba, że...
- Dosyć! – krzyknął uderzając pięścią w stół.
Wystraszyłam się i podskoczyłam w fotelu tak jak filiżanka na biurku. Okularnik wstał i podszedł do okna. Oparł się ręką i westchnął.
- Dam pani ostatnią szansę. Proszę się dobrze zastanowić. Co widziała pani wracając wczoraj do domu?
Tym razem posłuchałam go. Zastanowiłam się i to na poważnie nad tym, co mam odpowiedzieć.
- Jeśli bym powiedziała prawdę to pewnie nic dobrego by z tego nie wyszło. Nie puszczą mnie. Jestem świadkiem i to nie byle jakim. A jeśli skłamie? Albo nic nie powiem? Nie wiem, co powinnam zrobić, ale z drugiej strony skąd oni wiedzą, że wracałam akurat do domu? Przecież nie znają mnie.
- Zaraz... – powiedziałam pod nosem.
- Tak? – Szef na nowo się ożywił i odwrócił w moją stronę.
- Skąd wiecie, że wracałam do domu?
Pogardliwie się zaśmiał. W tym momencie wszedł kolejny mężczyzna. Podszedł do niego szepnął mu coś do ucha i wyszedł. Szef zaczął zapinać guziki od marynarki. Podszedł do biurka, wziął do ręki filiżankę wypijając jej zawartość.
- Zabierzcie ją. – Wskazał na mnie.
- Ale! Skąd wiecie! Odpowiedz mi! – zaczęłam krzyczeć i wyrywać się mężczyznom, którzy zdążyli w porę mnie powstrzymać przed rzuceniem się na szefa z pazurami.
Przystanął przy mnie. Zbliżył twarz do mojej. Znajdował się tak blisko, że cała zadrżałam.
- Wiemy o pani wszystko. Mamy pani torbę, komórkę, dokumenty. Wszystko pani Camillo, więc proszę sobie przypomnieć o wczorajszym powrocie albo pani rodzina odpowie za pani milczenie.
- Zostaw ich w spokoju ty draniu!
Uśmiechnął się.
- Dokończymy później.
Komentarze
Prześlij komentarz